wtorek, 14 grudnia 2010

Miśki z archiwum

Śnieg sypie, praca wre, dzwonią dzwonki sań...

Z braku czasu na obfotografowywanie tego, co wykonałam na nasz Kiermasz Adwentowy... a to poszło i nie został nawet okruszek...powracam myślami do tego do wykonałam i ofiarowałam w przeszłości, jak mam w swoim zwyczaju.

Znany jest już Gris de Paris, Lilka-Emilka, Miłek i Lubek oraz Barnaba. Czas na Camillo i jego Bleu de Bemowo :)

Stare dzieje, ale Miś ma się dobrze i właśnie otrzymałam jego fotkę, czyli faktycznie... jest CAŁY I ZDROWY.


czego Wam i sobie życzę tej zimy...

czwartek, 25 listopada 2010

Światowy Dzień Pluszowego Misia :)

...wiadomość z ostatniej chwili.

Jak donosi Kurier Skruda (co by było, gdyby jego nie było) dziś tj. 25 listopada obchodzimy Światowy Dzień Pluszowego Misia.

Czy ja miałam Misia...tego nie pamiętam :) Chyba nie miałam jednej ulubionej zabawki, ale to inna bajka. Faktem jest, że w niedalekiej przeszłości bliski mi był przyjazny Jakub Puchatek.

W moich rękach przyszło na świat... niech no policzę... cztery szydełkowe i pięć filcowych, w tym trzy paluchowe pacynki. Każdy ma cudownego właściciela :) Dwa Miśki mieszkają w Paryżu, trzy w Warszawie, jeden w okolicy a jeden u Sue na półce. Ten Sue nazywa się
Barnaba i jest Misiem Numer 001.


Aż 9 i tylko 9....to niewiele, więc muszę to chyba nadrobić przed świętami lub z jakiejś miłej kiermaszowej okazji.



piątek, 19 listopada 2010

w walce z jesiennym smutkiem i innnymi chorobami...




...Tolek musi brać Antybiotyk. Jestem przybita .

Znam jeden sposób na rozgonienie chmur nad moim czołem. Robótki ręczne nie po raz pierwszy wyciągają mnie z "otchłani rozpaczy".

Tym razem postanowiłam pokręcić się w kółko razem z kolorowym kordonkiem. Aż mi się zakręciło w głowie. Tolek co prawda nadal bierze Antybiotyk, ale trzyma się dzielnie.


Ja nadal kręcę się w kółko, tym razem monochromatycznie i jesiennie...

...bo we fiolecie niektórym jest do twarzy. Szczególnie w Krakowie.

wtorek, 9 listopada 2010

Charming...Atomimo...

...żyje człowiek 30 lat nie znając wielu przyjemności. Choć zabrzmi to niedwuznacznie dziś przyjemność sprawił mi listonosz, przemily skądinąd Pan Balonik...

Sue drzemała, a Tolek jeszcze nie kiedy to Pan Balonik oznajmił "Pani Moniko, mam przesyłeczkę, która nie mieści się w skrzyneczce, zostawię ją w bramie" buch...i już go nie było. Zakaloszyłam się, ubrałam Tolka w kurteczkę, berecik i szturmem na bramę. Kury rozbiegły się na wszystkie strony, aż pióra latały po podwórku. Jeszcze dwa susy, jeden....JESTTTTTT...

Żółta koperta, nienaganne pismo...pieczątka Galeria Atomimo...mój absolutny kolczykowy guru :)


Ujęta jestem starannością wykonania, estetyczną wrażliwością i serdecznością. Żałuję, że B.B jest tak daleko, bo fantastycznie byłoby się spotkać na naszym lokalnym Kiermaszu Adwentowym.

Warto było przekłuć uszy niespełna trzy tygodnie temu. Serdecznie dziękuję i gorąco wszystkim polecam...



Posted by Picasa

poniedziałek, 8 listopada 2010

Raz na kolorowo

... pierwsza moja filcowa kulka znalazła swoje miejsce i wcale nie jest tam osamotniona

Tak, tak...mija pół roku i z sukcesem, jak sądzę udało mi się wyczarować naszyjnik w absolutnie energetyzujących kolorach :)

Przyznam, że troszkę zaszalałam, ale jestem zadowolona z efektu.





Naszyjnik składa się z 19-tu własnoręcznie filcowanych korali w kolorach: czerwonym, groszkowym, śliwkowym i fioletowo-różowym (bardzo piękny kolor znany pod nazwą biskupi).

...a listek koniczyny dodałam na końcu projektu...na szczęście :)




piątek, 5 listopada 2010

Dlaczego tak długo nie pisałam?


Bo wiele pracy było w pracowni, a brak aparatu do dokumentacji :( Narodziły się przez ten czas urodzinowe kolczyki dla Lady Di ( w komplecie z bransoletką w uroczym czterolistnym charmem), dwa naszyjniki i kilka par kolczyków...i pomysł na kiermasz ...ale o tym w kolejnych postach.


Dziś jednak wpis jest szczególny... otóż dziś powstała Lilly :) Wykonałam ją na życzenie dla kogoś, z kim odbędę moją pierwszą internetową wymiankę :) Aż drżę z emocji :)



Lilly jest jagodowa, jak jej nowa właścicielka :) i niespotykanie jak na klooliczkę elegancka.
Lekka, zgrabna i powabna zdaje się pachnieć lawendą i liliami...


taka jest moja ...nie moja Lilly :)



PS Dla zainteresowanych wymiankami....zapraszam, piszcie, uważam , że wymianki są bardzo inspirujące :)

środa, 2 czerwca 2010

Spóźniona...

...niestety, jako Ja mam zaległości w wysyłce prezentów imieninowych :(

Wstyd, wstyd i hańba.
Aby hańbę zdjąć szykuję upominki i wysyłam je w pośpiechu po drodze na słoneczny plac zabaw :)




W guście My-Little-Sister będą, mam nadzieje, jak zwykle filcowe kolczyki z nadgarstniczką z zapięciem a la Lilou. W połączeniu z antycznym złotem wygląda to całkiem fajnie. I znów oddaję pięknotki bliskie memu sercu :)

...niech się dobrze noszą.

PS nie nadążam z filcowaniem zwierzaków. Trzy kolejne zamówienia poczekają chyba na urlop na zielonej trawce, który mam nadzieję już w przyszłym tygodniu :)

piątek, 7 maja 2010

Filcowanie hipopotama

grunt to się nie przejmować...

w tym wypadku komentarzami na Facebook :) Filcowanie hipopotama to przecież nic zdrożnego, a jaki śliczny efekt :)



Ów efekt leci do Paryża jako broszka do szarego sweterka Pewnej-Pani (już nie Panny ani Panienki).

Przyznam, że te małe kłębuszki czesanki stanowią dla mnie nie rada wyzwanie i dają sporo frajdy,
bo kiedy czasu dla siebie mało, zbyt mało na jakiś duży projekt, projekciki o wymiarach 2X4 cm to jak takie ciasteczka przy herbatce


.... takie na raz :)

wtorek, 20 kwietnia 2010

Cztery słonie

... zielone słonie...

znam tę pioseneczkę od dziecka i gdy mój pierwszy zielony słoń opuścił pracownię pomyślałam sobie, że mam prawo do wykonania czterech zielonych z trąbami.

Oto Drugi:



Przyznam, że na początku mnie samej trudno było uwierzyć, że Pierwszy i Drugi byli kiedyś puchatą watką:) Ale jak patrzę na Sue i Tosia jestem gotowa uwierzyć w to, że chyba po prostu mam talent do pewnych spraw.

Pierwszy, jak już pisałam w marcu, trafił szybciutko na Kubusia Puchatka :) i ma się świetnie. Nic mu się nie odfilcowało i ma nowych kolegów.


Drugi trafi prawdopodobnie w ręce My-Little-Sister, kiedy tylko ta zjawi się u mnie.

Ciekawe jakie będą nosiły imiona :)

Przyjmuję zapisy na dwa ostatnie zielone słonie :)

piątek, 2 kwietnia 2010

Wijemy gniazdo


przyleciał, nareszcie, przyleciał bocian.


Wiosna w pełni... ptaki wiją gniazda... wszędzie słychać śpiewy i trele. Postanowiłam wtopić się w ten pejzaż.

Doniczki z żonkilami wyglądały tak mizernie, że aż żal było patrzeć. Przydały się tasiemki, ptaki z masy papierowej, które do tej pory zdobiły uschnięty krzew azalii.
Zrobiło się bardzo miło i sąsiedzi tez jacyś tacy weselsi.

Uwiłam tez gniazdko z gałązek przyniesionych z jednego z zimowych (jeszcze wtedy) spacerów i szyszek które Sue pozbierała na sąsiedniej polanie jeszcze zanim przyleciał długonogi żabojad.



W gnieździe malowane jajka czubatki polskiej, kury z fermy i śliczne gęsie pisanki zdobione woskiem. Gdybym miała więcej czasu... zdobienie jajek to piękna tradycja.

spróbuję znaleźć więcej czasu na wiosnę...

czwartek, 25 marca 2010

Kolczyki Lady Di

Krokusy zakwitają w ogrodzie...

a goście którzy nas odwiedzają wyjeżdżają z upominkami.

Lady Di, która zajrzała wczoraj do pracowni dostała błyskotliwe kolczyki, w których fantastycznie rozprasza się słoneczne światło.


Przyznam, że jestem zauroczona bazą biżuterii z kolorze antyczne złoto. Jego plusy? Eleganckie i nie świecą, choć zdaję sobie sprawę, że nie wszystkim i nie do wszystkiego pasują.

Krokusowe kolczyki Lady Di mają 6,5 cm długości (razem z zawieszką) wykonane są z porcelanowych koralików w kolorze mokka oraz z kryształków, które dostałam od pewnego sklepu internetowego, chyba na dodanie mi odwagi :)
za co bardzo dziękuję.

Oczywiście powstaje już kolekcja krokusowa, o której na razie tylko tyle, że powstaje.

Moja rada : Fiolet doskonale komponuje się z brązem i świeżą zielenią. Jednak, jak to się ma do obecnych trendów...
nie mam pojęcia :)

środa, 24 marca 2010

Zielona kolekcja

19 marca, kiedy bocian miał odwiedzić właśnie mnie, dwa bociany były widziane nad wsią obok...dlaczego jeszcze nie u mnie?

Weekend był bardzo owocny. Tak jak zwierzęta robią zapasy na zimę, ja zrobiłam zapasy do pracowni, na czas kiedy z domu nie wyrwę się tak łatwo, czyli czas po-przylocie-bociana. W koszyczku różności pojawiły się nowe korale do trzech nowych kolekcji, nowe kolory filców oraz spełnienie marzeń.... dwie igły do filcowania.

Na skutek tego w pracowni aż furkotało od kreatywnych działań. Przyznam, że z soboty na niedzielę nie mogłam spać marząc, aby zabrać się do działania.

Teraz nadszedł czas nauki, eksperymentów...
Z zielonej wełenki powstają kulki, walce i ... słoń, który dziś mieszkał na Kubusia Puchatka.

Z koralików pod wpływem westchnienia nad wszystkim co zielone, świeże i spod ziemi wychodzi powstaje zielona kolekcja...



Kolczyki... kolczyki, bransoletka ...
oraz kolia...
po prostu zielono mi

wtorek, 16 marca 2010

Listy na wiosnę

Piszę listy...

piszę i nie wstydzę się do tego przyznać. Co prawda, w porównaniu, liczba wysyłanych emaili jest astronomicznie większa, to jednak...do jednej osoby zawsze piszę listy papierowe.
Dotychczas były to zwykle kartki papieru, do których dołączałam małe co-nie-co, jakiś kolaż, jakiś rysuneczek, foteczkę. Tym razem, przy okazji szukania natchnienia do tegorocznych kartek wielkanocnych postanowiłam, że wyślę list inny niż dotychczas.
Trochę fizeliny, stara koroneczka, taśma papierowa, nożyczki i klej ... mam nadzieję, że taki list będzie się adresatowi miło czytało. Tym bardziej, że u nas jeszcze zima, a tam gdzie list leci... już wiosną pachnie.
A i inspiracja do Wielkanocnych kartek się znalazła i produkcja ruszyła ...



a bociana jak nie było tak nie ma...

środa, 10 marca 2010

Miłek i Lubek

Znów zajrzało do nas słońce...

W taki dzień nie można siedzieć bezczynnie w domu, więc plan był taki... najpierw jedziemy zapoznać się z Miłkiem i Lubkiem do wsi obok, a potem... zobaczymy :)

Miłek i Lubek to dwaj chłopcy, których poznałam w Mojej Szafie, jednym z moich ulubionych , niedawno poznanych i bliskich miejsc na mapie Kurowa i okolic. Obydwaj są śliczni i mali, a na dodatek Miłek jest pierwszym dwu i pół letnim chłopcem rozpoznającym flag państw i pokazującym je na mapie :) I choć jego Mamulka, mówi, że to tylko nazywanie z pamięci, to ja chylę czoła :)

Lubek spał całą wizytę na wiosennym słonku. Za to Miłek, jak na miłego chłopca przystało zabawiał nas recytując wiersze oraz śpiewając piosenki.

Po powrocie do Pracowni zabrałam się za wykorzystanie energii, którą dały mi dzieci.

Mam jeszcze troszkę filcu, który nie może się zmarnować i tak powstał Miłek:




a tak powstaje Lubek:



Aż nie chce mi się wierzyć, że już niedługo Lubek będzie miał nowego właściciela. Miłek jest teraz nowym przyjacielem małej Sue.


Na trawniku pojawiły się wschodzące krokusy i tulipany. Dobra nowina?


wtorek, 23 lutego 2010

Zaklinamy wiosnę

...przyjdź, przyjdź i przynieś to, co masz do przyniesienia., bo czekanie jest nie do zniesienia.

Odwiedziły mnie przyjaciółki :) Spotkanie wyjątkowe - czteropokoleniowe i wspaniałe. Chyba tylko kobieta jest w stanie zrozumieć jak ważne są spotkania wspólnego śmiechu, pogaduszek i ... opowieści :)


Postanowiłam się przygotować i stworzyć coś co pozostanie po tym spotkaniu,a ponieważ zaklinałyśmy bociana i robiłyśmy pewien bardzo ważny talizman, nie mogłam pozostać dłużna i tak powstała seria talizmanów dla moich gości.

Wystarczyło kilka kawałków filcu, sznur
ek, koraliki, klej, kordonek i dobre chęci :)

Każdy na coś miłego...





Wiosnę czuć w powietrzu

Dziś cieszę się słońcem do tego stopnia, że chcę się nim dzielić ze wszystkimi.

Otworzyłam okno, by cała
zimowość uciekła sobie daleko. Zrobiłam kwiatom letni prysznic, na skutek czego ich liście odzyskały blask. Pracownię oblał zielony strumień nadchodzącej wiosny.

Wyjęłam koraliki, filce, wstążki, tasiemki.
Układam, przekładam, komponuję i cieszę się zielonymi refleksami światła odbijającymi się na stole. Zobaczymy co z tego wyjdzie.

Założyłam też zieloną tunikę, by wtopić się tę przestrzeń i chłonąć to, co nadchodzi ... a nadchodzi wiosna :)

Tylko bocianie gniazdo jeszcze puste



Marzenie

Moje marzenie jest niewielkie, jest w nim okno i stół Babci, krzesło i lampa, a ponad to cała zbieranina różności, których nie wyrzuca się, bo mogą się w każdej chwili przydać.

Jest pojemne, jak szafa, wypełniona wspomnieniami, zapachami, sekretami...


Moje marzenie pozwala mi zamknąć się w sobie na kilka chwil a potem niepostrzeżenie wrócić w to miejsce, z którego wcześniej, równie niepostrzeżenie zniknęłam realizować inne moje marzenia.
W marzeniu, mogę być całkiem sama lecz nie osamotniona i mogę zapraszać do niego małą Sue i pozwalać jej odkrywać ciekawostki tego świata.

Mogę się tam zatracić i zapomnieć, zgubić się i odnaleźć.
I chociaż, akurat TO MOJE MARZENIE jeszcze się nie spełniło, nie oznacza to, że nie mogę go tworzyć każdego dnia, przerabiać, budować od nowa, zmieniać, odnawiać i odświeżać, aż w końcu, zupełnie przypadkiem, moje marzenie się ziści.
"Uważaj więc o czym marzysz, bo może się to spełnić"